Depresja poporodowa
Depresja poporodowa – zaburzenie nastroju, charakteryzujące się występowaniem objawów epizodu depresyjnego w ciągu trzech miesięcy po porodzie, trwające od dwóch do sześciu miesięcy. ( wikipedia)
Żyłam z depresją i o niej wtedy nie wiedziałam
Dopiero po kilku latach od tamtego czasu, uświadomiłam sobie będąc u lekarza, że to była depresja. Wtedy nie miałam czasu ani świadomości, żeby coś z tym zrobić. Akceptowałam ten fakt, że gorzej się czuję. Ze wszystkich sił bałam się przyznać przed sobą, a zwłaszcza przed innymi, że coś jest ze mną nie tak. Wstydziłam się wykluczenia, oceny innych i wyśmiania. Niestety w naszym kraju ciągle istnieje przekonanie, że depresje ma ten kto ma coś nie tak z głową, ktoś nie normalny i głupi.
Żyłam od dnia do dnia, choć było nie wesoło. Wtedy myślałam, że to na pewno przemęczenie, że przejdzie, że minie. Niestety nie mijało. A ja nie byłam sobą, przez prawie przez rok czasu. Pewnego dnia, coś we mnie pękło, bardzo płakałam podczas rozmowy z mężem. Miałam dość tej osoby, którą się stałam. Nienawidziłam siebie, chciałam się uwolnić od samej siebie. Uwolnić się od tych negatywnych emocji, które wkradły się do serca.
Depresja poporodowa – jak u mnie wyglądała?
Już sama ciąża była dla mnie niezwykle stresująca. Bałam się od samego początku, ponieważ pierwszą ciążę poroniłam. I tutaj nagle okazuje się, że dziecko ma madę rozwojową, że może nawet nie przeżyć. Ciągły lęk i strach. Na szczęście teraz jest wszystko w porządku. Ale w tamtym czasie, bałam się tego wszystkiego. Ciągle się nakręcałam, pytałam siebie – a co jeśli się nie uda ? Co jeśli nie przeżyje porodu ?. Setki pytań w głowie, które ma prawie każda przyszła matka.
Po dosyć ciężkim porodzie, pierwsze dni były dla mnie jak we śnie. W ogóle jak przez mgłę pamiętam pierwsze miesiące po narodzeniu córki. Od początku towarzyszył mi ciągły fizycznie wyczuwalny stres. Uczucie ciągłego ścisku w sercu towarzyszyło mi przez większość czasu, bolało mnie serce ze strachu? stresu a może i z nerwów ?
Emocje mną rządziły….
Chciałam się odizolować od wszystkich, jedynie czego pragnęłam to świętego spokoju. Nie chciałam żadnej pomocy od nikogo, mimo że byłam przemęczona. Nie chciałam innym pokazać, że sobie nie radzę. Chciałam być idealną matką, wzorową żoną. Chciałam tak bardzo, że nic mi nie wychodziło. Fizycznie ciągle chodziłam wyczerpana i zmęczona. Czułam się zaniedbana i brzydka. Wszystkie koleżanki, które zostały mamami w tym samym czasie szybko wróciły do formy. A ja z kilograma na kilogram pogrążałam się w smutku.
Jedną radość odnajdowałam przy dziecku, dlatego tak bardzo nie chciałam, żeby inni mi tego czasu nie zabrali. Byłam dosłownie jak lwica, która nie pozwalała się zbliżyć innym do dziecka. Bałam się, że będzie wolało innych ode mnie. Bałam się, że nikomu nie jestem tak naprawdę potrzebna, nawet swojemu dziecku skoro nie byłam idealna. Płakałam prawie codziennie, z byle powodu. To były wręcz napady histerycznego płaczu, często emocje wychodziły ze mnie w samotności. Miewałam myśli, że lepiej by było wszystkim jakby mnie nie było.
Wszystko wyolbrzymiałam, ciągle się nakręcałam. Ciężko było mi się uspokoić, miałam mało czasu by się wyciszyć i odetchnąć. Huśtawka hormonalna, szarpała moimi emocjami to w jedną to w drugą stronę. Kompletnie nie panowałam nad swoimi emocjami. Byłam w jednym zdaniu płaczliwą i zaborczą jędzą. Dziwię się, że mąż nie uciekł gdzie pieprz rośnie. Dopiero z czasem widzi się, jak bardzo tą swoją depresją raniłam innych dookoła. Robiłam to nie świadomie, ale też nie byłam do końca świadoma, że depresja i mnie dopadła.
Żałuję, że wtedy nie poszłam do lekarza
Naprawdę, żałuję że wtedy nie wiedziałam co tak się naprawdę ze mną dzieje. Dlatego poczułam potrzebę, by podzielić się z Wami moją historią. Myślałam, że to tylko hormony, a za tym kryło się coś znacznie gorszego. Tamten etap był jednym z cięższych w moim życiu. Wspominam go z tym samym uczuciem w sercu. Dziś jestem mądrzejsza, nie wstydzę się tego, że chodzę do psychologa. Nie wstydzę się przyznać, że nie jestem idealną matką. Nie wstydzę się tego, że mam problemy z emocjami. Nie wstydzę się, bo wiem, że można wszystko naprawić i przejąć kontrolę nad sobą.
Tak naprawdę całe życie będę zmagała się z depresją w mniejszym lub większym stopniu. Żyjemy w czasach, gdzie społeczeństwo wymaga od nas idealności we wszystkim. Wiecznie uśmiechnięta radosna matka, piękna i zadbana kobieta. A tym czasie, życie okazuje się zupełnie inne niż te które widnieje na ekranach. Bańska mydlana w końcu pęka i trzeba mieć naprawdę wielką siłę, żeby nie pęknąć jak ona.
Przydatne linki
https://parenting.pl/leczenie-depresji-poporodowej
https://www.rcpsych.ac.uk/mental-health/translations/polish/depresja-poporodowa-postnatal-depression
https://1000dni.pl/ciaza-i-porod/czy-potrafisz-dostrzec-objawy-depresji
Trzeba mieć wiele odwagi aby o tym pisać. Jakbym czytała o sobie.
Depresja to naprawdę przerażająca choroba. Rozumiem co czujesz, bo też przechodziłam to po urodzeniu córeczki. Tak panicznie bałam się, czy będzie zdrowa po ciężkim porodzie, że płakałam codziennie.
Wiele kobiet boryka się z depresją poporodową, ale z różnych powodów się nie leczy. Ja byłam sama, nie było czasu myśleć o sobie, czego skutki odczuwam do dziś.
Bardzo się cieszę, że teraz chodzisz do psychologa, bo lepiej późno niż wcale <3
Ja nie bylam jeszcze w ciąży, więc nie wiem jak to jest, ale jestem dumna, że wytrwałaś.
Ważne jest to, żeby nauczyć się, że nie jest się idealnym i nie jest się ani lepszym, ani gorszym od innych
Napisanie o swojej depresji to wielka odwaga.
Tu masz mój ogromny szacunek.
Jestem sama matką dwójki dzieci. Pracowałam wiele lat w szpitalu, jestem pielęgniarką.
Mam kilka lat pracy na oddziale ginekologii i patologii ciąży. Wiele razy miałam do czynienia z matkami, które straciły dziecko, lub miały depresję po porodzie. Kiedyś nie szukały pomocy, bo nie miały gdzie. Płakały z bezsilności.
Dzisiaj można iść do psychologa, szukać pomocy, mieć wsparcie partnera i rodziny, o ile jest „normalna”.
Depresja to dramat, to ciężka choroba. Tę depresję pogłębia moda na bycie idealną matką. Media pokazują gwiazdy i gwiazdeczki, szczupłe zdrowe i uśmiechnięte, w pełnym makijażu kilka godzin po porodzie. Wracające szybko do pracy, idealne żony. To nie pomaga.
Nie ma idealnych matek. Jest życie.
Trzymaj się dzielnie, jesteś wspaniała i wierz w siebie!
Pozdrawiam 🙂
To ja Ci dziękuję za tak wspaniałą pracę. Pielęgniarki tak naprawdę nigdy nie będą należycie docenianie. Na szczęście teraz mamy jak zyskać pomoc, z drugiej strony przez media łatwiej się nawabić depresji 🙁
Marzenko jestes niesamowitą kobietą. I jak Ci tego nikt nie mówił to ja Ci to mowie, jak matka matce i kobietą kobiecie…Pewnie Ci już to mówili ale trzeba mieć wiele odwagi żeby o tym mówić bo jak sama napisałaś, że ludzi z depresją spycha się na drugi plan i uważa za chorych psychicznie… niestety taką mamy społeczność w naszym kraju… Może to Cię pocieszy ale miałam podobny problem po porodzie pierwszego dziecka. Było to dwadzieścia lat temu i jeszcze wtedy nie mowilo sie zbyt wiele o deprasji. Nazywali to bardziej szokiem poporodowym. Zwał jak zwał ale ja wiem że ze mną bylo źle… ciągle płakałam, byłam sama z dzieckiem przez większość dnia, mój maz bał sie naszego dziecka, nie potrafił się nim zająć… dla mnie kazdy dzien wydawał sie wiecznością, aż w końcu zaczęłam krzyczeć i moi bliscy usłyszeli moją rozpacz… to chyba pomogło bo po dwóch miesiącach stanęłam na nogi…
Tak naprawdę wiele kobiet miało i ma z tym porblemy, tylko o tym nie mói się głośnio
Tak naprawdę wiele kobiet miało i ma z tym porblemy, tylko o tym nie mói się głośnio
W dzisiejszych czasach nie trudno nabawić się depresji, ja sama borykałam się z tym problemem przez długi okres czasu po stracie pierwszego synka, pamiętam te nieprzespane noce i oczy wypłakane w poduszkę. Ciężki to czas dla nas kobiet i matek, czasem trzeba dać sobie pomóc. Czasy się zmieniają i depresja to choroba jak każda inna, nie można dusić emocji w środku, ja korzystałam z pomocy lekarza i nie wstydzę się tego.
Współczuję bardzo straty synka 🙁
Dobrze, że się o tym teraz pisze. Kiedyś to był temat tabu. Macierzyństwo to nie tylko szczęście i uśmiech na widok dziecka. Miałam w pracy koleżankę, która zachorowała na depresję po porodzie. Niestety nie skończyło się to dobrze ani dla rodziny, ani dla małżeństwa…
Trudny temat, który nadal jest tabu. Jak patrzymy na ciało gwiazd, które to wyszły ze szpitala idealne, bez rozstępów, obwisłego ciała zastanawiamy się jak to? Nikt nie mówi o tym jak ciało kobiety się zmienia i nie jest już takie samo jak przed. Do tego dochodzą społeczne oczekiwania, często są one tak wybujałe, że przerastają młode mamy… W końcu żyjemy w świecie, że jeśli nie jesteś matką to albo coś z tobą nie tak, albo jesteś bezpłodna. Słowo NIE CHCE nie istnieje… Dziękuję za ten świetny post, który w pewny sposób odsłania mroczniejszą, prawdziwą stronę macierzyństwa i codziennych zmagań….
To ważny temat i wiele matek niestety z tym się boryka, i do tego z jednej strony presja rodziny, świata i poradników, z drugiej niewiedza. Dodatkowo niełatwy start, przykre, że przez to przechodziłaś bez medycznego wsparcia. Podziwiam.
Gdybym wtedy wiedziała że to depresja a nie hormony, to pewnie bym poszła do lekarza
Depresja potrafi dać nieźle w kość, i osobie na nią chorującej i jej najbliższym. Najważniejsze jest, gdy już wie się o co chodzi i że można sobie w jakiś sposób pomóc. A depresja poporodowa jest wyjątkowo trudna, oczekuje się od młodej mamy tego, aby wprost kipiała radością, co więcej i młoda mama tego od siebie oczekuje i jeszcze bardziej się obwinia, że nie potrafi i wpada w jeszcze większy dół, błędne koło… Dobrze, gdy jest obok ktoś, kto poda rękę.
Pozdrawiam ciepło, Agness:)
Trzeba o tym mówić, trzeba o tym pisać – Wielka jesteś , że poruszasz ten temat. Nasze społeczeństwo niestety nie rozumie problemu, najbliżsi dotkniętych depresja też nie rozumieją. To ważny temat. Trzeba uświadamiać ludzi, co może przynieść i jak się skończyć.
Jak urodziłam najmłodsze dziecko to też borykałam się z poporodową depresja. Tylko, że wtedy nikt o tym nie mówił. A szkoda, bo na pewno szukałabym pomocy. Pamiętam tamten czas jako koszmar…
[…] Depresja poporodowa – moja historia […]