NO-POO – co to takiego ?
Kiedy spotkałam się z tym określeniem, przyznam że nie byłam zbyt pozytywnie nastawiona. Bo NO POO to nic takiego jak mycie włosów bez szamponu. I kiedy sobie wyobraziłam, że niektóre kobiety nie myją swoich włosów szamponem latami, przed oczami okazał mi się bardzo smętny widok. To takie dziwne i nie higieniczne. Jednak gdy zaczęłam nad tym rozmyślać, dostałam swoistego oświecenia. Kiedyś nie było szamponów ! Niesamowite odkrycie a jakie prawdziwe. I mimo tego, że nie byłam zbyt pozytywnie nastawiona. Kiedyś już spróbowałam w ten sposób ,,umyć włosy” pisałam o tym tutaj ,,Mycie włosów bez szamponu„

Mój sposób na NO POO czyli domowa pasta myjąca włosy
I tak oto po jakimś czasie wróciłam do tematu. Postanowiłam zrobić coś swojego i w ten sposób wpadłam na pomysł zrobienia takiej pasty. A może błotka do mycia włosów ? Nazwijcie to jak chcecie. W każdym bądź razie wpisuje się całkowicie w styl mycia NO POO.
Postanowiłam wymieszać z sobą w równych proporcjach (metodą na oko) trzy składniki z wodą na papkę. Użyłam :
- Domowej zwykłej mąki żytniej
- Proszku Shikakai ( do kupienia tutaj)
- Glinki czerwonej
Jak zrobić by działało ?
No dobra, pewnie się zastanawiacie jak tą pastą umyć te włosy. Już spieszę do Was z instrukcją. Jak już wymieszałam to wszystko na takie błotko, konsystencji śmietany.
*Ważne info ! Ten cały proszek Shikakai (śmieszna nazwa) To naprawdę fajna sprawa, jest to naturalny puder do mycia włosów stosowany już od setek lat w Indiach. Jest on tworzony z z łuskanych orzechów shikakai i niestety może uczulać ( dlatego warto zrobić tą próbę uczuleniową). Swoją drogą jest to naprawdę ciekawy produkt, bo nie tylko myje włosy, ale świetnie je odżywia nadaje połysk, wzmacnia cebulki i stymuluje ich wzrost!
Wymieszałam wszystkie składniki z wodą na konsystencje śmietany i nałożyłam głównie na skórę głowy ( włosy muszą być lekko wilgotne) Przyznam, że nakłada się podobnie jak henne, nie jest łatwo, ale da rade. I tą mieszankę, trzymała na włosach przez 10 minut.
Zmywanie również nie jest łatwe, tak jak to bywa w przypadku henny. Zawsze pozostaje wrażenie, że gdzieś coś tam jeszcze zostało. Przyznam, że już do tego się przyzwyczaiłam, że tego typu zioła zmywa się inaczej. Po umyciu i wysuszeniu włosów, wyczesuje po prostu te pozostałe drobinki. I jest wtedy ok
Efekty mycia włosów pastą NO-POO
Zacznijmy od tego, że rozczesanie włosów po umyciu przyszło naprawdę łatwo. Włoski się nie plątały i szybko i łatwo rozczesały. Kolejnym spostrzeżeniem było podniesienie włosów u nasady. Włoski nabrały zdrowej objętości, przez co wydawało się ich więcej. I o dziwo, tak włosy były naprawdę dobrze umyte, skóra głowy dobrze wymyta, odniosłam wrażenie że delikatny peeling przy zmywaniu zapewnił skórze lepsze dotlenienie. Włoski wizualnie prezentowały się ekstra, błyszczące i zdrowe. I to bez stosowania ani grama kosmetyku więcej. Użyłam tylko tej pasty.
Szczerze? Jestem zarazem zdziwiona, że ta mieszanka dała radę umyć włosy i zachwycona efektem jaki daje. Mogę przypuszczać, że to właśnie zasługa tego śmiesznego z nazwy a genialnego w działaniu proszku Shikakai. Jeśli lubicie takie eksperymenty, to szczerze polecam spróbować 🙂

nigdy nie próbowałam czegoś takiego, nie miałam odwagi:))))
Szczerze pisząc jakoś mnie nie przekonują te nowe rodzaje mycia włosów… u mnie rzadzi szampon odżywka i sru 😀
Nie wiem czy na moje rozjaśniane włosy by to było dobre Może kiedyś spróbuję, ale póki co nie jestem do tego przekonana. Spytam się mojej fryzjerki jakie ma na ten temat zdanie 🙂
A to ciekawostka 🙂 Jeszcze nigdy nie eksperymentowałam z myciem włosów czym innym niż szampon.
Chętnie bym spróbowała, ale boje się że mi może trochę zmienić kolor włosów ( mam blond).
Tego nie mogę zagwarantować czy nie zafarbuje ?
Ciekawa sprawa. Musiałabym spróbować na sobie, aby się przekonać do tej metody.
Pierwszy raz słyszę o tym proszku, ale to bardzo ciekawa sprawa 🙂